Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami Wszystkie byłyśmy Dziewczynkami…
… Bawiłyśmy się w szczęśliwy dom, ubierałyśmy sukienki, wydawałyśmy przyjęcia – innymi słowy tworzyłyśmy swoją wersję Bajkowej opowieści na podstawie obserwacji naszych Mam.
Kierowało nami PRAGNIENIE. Pragnienie szczęścia, bycia kochaną, zauważoną i bezpieczną… czyli spełnioną.
Z czasem, bawiąc się w szczęście, zaczęłyśmy prawdziwie zauważać, co nasze Mamy naprawdę robiły – co mogły, a czego nie mogły robić, co powinny, a czego nie.
I zza pięknych sukienek i wspaniałej opieki nad domem zaczął wyłaniać się cały obraz ukrytych emocji.
Zaczęłyśmy dostrzegać pracę, która była wykonywana bez względu na poczucie radości.
Zaczęłyśmy dostrzegać reakcje otaczających nasze Mamy mężczyzn na to co nasze Mamy zrobiły lub nie.
Zaczęłyśmy dostrzegać jak wpływało na nasze Mamy to, co zrobiły lub nie, co powiedziały lub nie.
Zaczęłyśmy dostrzegać jaki to miało wpływ na Relacje.
Zaczęłyśmy dostrzegać, jak czuły się nasze Mamy i jak naprawdę wyglądało ich życie.
I niestety… przyjęłyśmy ten wzorzec jako jedyny słuszny…
…lub też postanowiłyśmy mu się sprzeciwić.
Bez względu na wybór przez cały dzień doświadczałyśmy zarówno jak dobre, jak i nieprzyjemne uczucia, które filtrowały nasze Mamy, wpływały (przenikały do) na nas. Doświadczałyśmy jak pozornie ograniczone wybory naszych Mam determinowały nasze wybory, jak wpływały na nasze uczucia, pragnienia i emocje.
Doświadczałyśmy bardzo mylącego wyboru pomiędzy ograniczonym, ale „ubranym w pozorne szczęście” życiem jako dziewczynka, a nieokiełznanym beztroskim życiem jako chłopiec.
I tu docieramy w swej podróży do pierwszego z przystanków:
Przystanek #1: Nieludzka Żądza Perfekcji
Cóż począć… rzecz by można…skoro dorastałyśmy w mizoginicznej kulturze.
Trudne słowo, ale już tłumaczę…mizoginiczna kultura to system przekonań, który od tysięcy lat towarzyszy patriarchalnym lub zdominowanym przez mężczyzn społeczeństwom i wciąż umieszcza kobiety na podrzędnych pozycjach z ograniczonym dostępem do władzy i podejmowania decyzji.
Nic dodać, nic ująć…witamy zatem fascynujący Zachodni Świat, a wraz z nim Męski model funkcjonowania.
Nasza historia to przede wszystkim historia bohaterskich mężczyzn.
Kobiety…cóż… Kobiety niezmiennie obowiązują te same zasady, co w latach 50-tych… czyli proszę się nie denerwować, ale „bądź atrakcyjna, bądź damą, nie bądź samolubna, służ innym, twórz udane związki, bądź kompetentna i nie narzekaj”.
(aż poczułam prawdziwy wstręt pisząc te słowa i jednocześnie nieokiełznane poczucie wewnętrznego buntu!!!)
Przypomnijmy sobie swoją radość jako 8-10 latki, kiedy to właśnie byłyśmy pełne energii, wspinałyśmy się po drzewach, wyrażałyśmy swoje zdanie, badałyśmy Świat natury i dzieliłyśmy się swoim optymizmem… nazywane byłyśmy notabene… no właśnie jak? Która z nas pamięta?… o ironio właśnie “chłopczycami”!
Będąc ciągle negowane i poprawiane za swe zachowanie w okresie dojrzewania, te same My, stałyśmy się niejednokrotnie, nikłymi cieniami samych siebie, zaprzeczającymi swym naturalnym talentom oraz prawdziwej Kobiecej naturze.
Porzuciłyśmy myślenie „Kim jestem? Czego pragnę? A przyjęłyśmy „Co muszę zrobić, aby zadowolić innych?”
I zaczęłyśmy uczyć się tej jakże dziwnej sztuki zadowalania.
Zaczęłyśmy odgrywać role, chociażby te tak pięknie i trafnie nazwane w Czułej Przewodniczce Natalii de Barbaro, czyli: Męczennicy, Potulnej i Królowej Lodu, czy też inne ich konfiguracje – wszystko po to, aby łagodzić sytuacje.
A dewaluacja własnego ciała? – proszę bardzo… za każdym razem spoglądając w telewizor widzimy uprzedmiotowione i zseksualizowane Kobiety, których ciała wykorzystuje się w marketingu, by sprzedawać samochody i pastę do zębów.
Otacza nas tak wielka pogarda dla Kobiecego ciała, że naprawdę trudno jest poczuć się swobodnie i dumnie we własnej skórze. W rezultacie doświadczamy prób dostosowania się do kulturowych obrazów Kobiety idealnej i zaczynamy tracić pewność siebie. Będąc odsuniętymi od akceptacji Bycia Kobietą, nie dziwnym jest, że zaczynamy poszukiwać aprobaty w systemie kulturowym zdominowanym przez męskość.
Osoby żyjące w kulturze patriarchalnej popychane są do dążenia ku kontroli nad sobą oraz innymi w NIELUDZKIEJ ŻĄDZY PERFEKCJI. Nie pozostaje nam zatem nic innego jak zdobycie władzy i autorytetu poprzez upodobnienie się do Mężczyzn lub zdobycie ich sympatii.
Zaczynamy zatem identyfikować się z męskim głosem, powtarzającym, że o wartości osoby decyduje to, czy odnosi ona sukcesy, jak bardzo jest produktywna i ile osiągnęła. Ten męski głos ma wysokie wymagania wobec siebie i innych, lecz niewiele empatii dla ograniczeń. Tym samym jesteśmy ambitne i odpowiedzialne w świecie pracy, nie brak nam skupienia i determinacji, by osiągać swoje cele.
Bierzemy na siebie więcej niż jesteśmy w stanie swobodnie udźwignąć. Wymagamy od siebie perfekcji i nie tolerujemy własnej podatności na zranienia.
Starając się nie przypominać Kobiety, upodabniamy się do Mężczyzn – myślimy jak oni, ale pracujemy też o wiele ciężej niż oni – bo nie jest to naturalne dla nas.
Możemy naśladować męski styl pracy, ale też możemy matkować, stać się powiernicą lub otoczyć opiekę nad Mężczyzną w pozycji władzy.
Nawet jeżeli nie wchodzimy w świat pracy, wewnętrzny głos Kobiecy jest bardzo męski i nalega na perfekcjonizm. Wtedy projektujemy swoje ambicje i potrzebę zdobywania osiągnięć na Dzieci, każdego popołudnia nękając je dodatkowymi zajęciami lub treningami w klubach sportowych.
I na pozór nie ma w tym nic złego, bo dyscyplina, podejmowanie decyzji, ukierunkowanie na cel, odwaga, siła i samoocena…czyli męskie atrybuty, tudzież atrybuty Męskiej Energii… pozwolą nam osiągnąć sukces w Świecie Zewnętrznym, ale za to już wiara, że istniejemy tylko wtedy, gdy odbijamy się w lustrze męskiej uwagi i męskiej definicji może okazać się nie do udźwignięcia.
I jak to w podróży bywa, czas na kolejny przystanek:
Przystanek #2: Pięciu Towarzyszy Podróży… czyli cała Armia Przeciwników na Drodze.
W swej podróży napotykamy wielu towarzyszy. Każdy z nich ma dla nas cenną wiadomość do przekazania. I każdy z nich stara się zwrócić naszą uwagę na stereotypy i przekonania z jakimi My Kobiety mierzymy się w codziennym życiu.
Pierwszy towarzysz nosi imię „Unikaj Ryzyka”
To przeciwnik, który zachęca nas do pozostania, może nie w fascynującej, ale zawsze bezpiecznej, bo chociażby znanej już strefie komfortu. To wewnętrzny głos, który nakłania nas do trzymania się przeszłości, czyli dawnych schematów zachowania, związków i stylu życia.
Drugi towarzysz nosi imię „Mit Zależności”
To przeciwnik, który zachęca do zależności, rezygnacji z własnych potrzeb na rzecz miłości drugiej osoby oraz do zajmowania się cudzymi potrzebami. Dochodzi tutaj jeszcze oczekiwanie, że ktoś się nami Kobietami zaopiekuje – nawet jeżeli dorastamy w przekonaniu, że dorównujemy, tudzież przekraczamy męską inteligencję i wszelkie talenty.
Trzeci towarzysz nosi imię „Mit Kobiecej Niższości”
To przeciwnik, który zmusza nas do deficytowego myślenia. Doświadczając postrzegania Świata z męskiego punktu widzenia w wielu rodzinach, kulturach i religiach dziewczynki uważa się za gorsze od chłopców. Urodzenie się w Kobiecym ciele jest czymś podrzędnym (tak też powiedziała Moja Babcia, jak dowiedziała się, że się urodziłam ). W takich przypadkach ponosimy porażkę już na samym początku i już zawsze będziemy ścigać wszechpotężnych, wysoce cenionych chłopców. Choć to nieprawda!
Czwarty towarzysz nosi imię „Mit Romantycznej Miłości”
To przeciwnik, który mówi, że Kobieta powinna poszukać partnera lub partnerki, który/która rozwiąże jej problemy i wypełni pustkę jej tęsknoty. Za nim stoi nadzieja, że pojawi się ktoś kto zrealizuje jej kobiece przeznaczenie. I tak czekamy z nadzieją na to, że osiągniemy szczęście i zadowolenie jak rozwiąże się jakaś sytuacja w życiu zewnętrznym.
Piąty towarzysz nosi imię „Mit Bycia Wystarczająco Dobrą”
To przeciwnik, który nie pozwala cieszyć się nam z osiągniętych celów. Zawsze poszukujemy dalszej walidacji, poddając się tym samym oczekiwaniom i wymaganiom innych. I co? Można zapytać… No łatwo nie jest – trzeba przyznać, bo musimy mieć nie lada odwagę, aby te stereotypy i przekonania pokonać. Nawet jeżeli świadomie przestaniemy się z nimi utożsamiać to Świat nam o nich bardzo szybko przypomni.
Notabene na swej drodze zatrzymamy się jeszcze na jednym trudnym przystanku:
Przystanek #3: Sprzedałam Swoją Kobiecą Naturę
Paradoks podróży w męskim stylu dla nas Kobiet polega na tym, że jakiegokolwiek sukcesu byśmy nie osiągnęły, działając wedle ogólnie przyjętych męskich zachowań: czy to zawodowego czy też w życiu prywatnym (czy też jednego i drugiego) to po dojściu na szczyt w męskim stylu czujemy… zwykłe rozczarowanie.
I nie ma znaczenia czy jesteś Dyrektor Zarządzającą, Prezesem, Prezeską Zarządu (sorry …denerwują mnie te żeńskie odmiany męskich funkcji, bo zwyczajnie do niczego nie prowadzą, a wyglądają raczej jak akt Kobiecej desperacji) czy też poświęciłaś się dla rozwoju Rodziny opiekując się Dziećmi, czy też byłaś wspaniałą opiekującą się Partnerką dla swojego odnoszącego sukcesy w życiu Męża czy Partnera/Partnerki.
Na szczycie nie ma długotrwałej satysfakcji. Jest za to poczucie braku i niespełnienia.
Dlaczego? A no dlatego, że żeby dojść na szczyt według zasad Męskiego Modelu Funkcjonowania niejednokrotnie zatracamy swoją Kobiecą naturę. Często ze strachu, często ze względu stereotypy i przekonania, często ze względu na fakt, że ten model jest przestarzały, ale jedyny akceptowalnie funkcjonujący.
Tyle w temacie. Na szczęście jest jeszcze jeden przystanek w tej podróży:
Przystanek końcowy: „Moc Niezależności”
Szczęście w pozornym nieszczęściu – czyli nie wszystko stracone, a nawet rzekłabym HURRA!!! Można żyć po swojemu, po Kobiecemu, bez strachu i poczucia niespełnienia.
Wręcz przeciwnie bo w pełni cudownie naturalnie. Z ogromną satysfakcją osiągać sukcesy na każdym polu swojego życia, wedle potrzeb własnych.